Jeżeli widzieliście dokument "Samoleczenie" na platformie Netflix. To wiecie, że nauka może już potwierdzić to, co mądrość ludowa wiedziała od dawna: ciało ludzkie jest zdolne do całkowitej regeneracji. Gregg Braden od ponad 25 lat odwiedza starożytne świątynie i ukryte w górach klasztory, by odkryć, jak wspomóc ten proces. Jego zdaniem sekret polega na fuzji umysłu z sercem.
Martyna Harland: Można powiedzieć, że jesteś propagatorem idei samouzdrawiania. Brzmi jak rzecz z obszaru wierzeń lub magii, ale ty odwołujesz się do nauki...
Gregg Braden: Nauka pokazuje, że nosimy w sobie potencjał, który znacznie wykracza poza to, czego uczono nas w szkołach, domach czy kościołach. Dysponujemy siłą, która może pomóc zmienić sposób funkcjonowania ludzi na całym świecie. Mam na myśli zdolności poznawcze, ale też odporność na zmiany czy głęboką intuicję. To wszystko jest częścią procesu, który nazywam samouzdrawianiem czy samoleczeniem. Jesteśmy w stanie regulować naszą biologię, ale najpierw musimy odnaleźć tę wewnętrzną moc. Możemy to zrobić poprzez pracę z oddechem, zmianę świadomości i systemu nerwowego oraz kontakt z emocjami.
Twierdzisz, że już od momentu narodzin zaczynamy się uzdrawiać. Czyli gdybyśmy spojrzeli na swoje życie jak na zbiornik – on ciągle się napełnia, a nie staje się z każdym dniem bardziej pusty?
Wpojono nam przekonanie, że już od momentu urodzin, a nawet jeszcze wcześniej, w łonie matki, komórki naszego organizmu zaczynają obumierać. Taki linearny sposób myślenia, w którym z każdym dniem stajemy się starsi, zakłada, że nie bierzemy odpowiedzialności za swoje życie. Alternatywą jest cykliczny model starzenia się, w którym każdego dnia odbudowujemy komórki organizmu, odmładzamy je i regenerujemy na poziomie genetycznym. Możemy mieć 60 lat, ale nasze markery biologiczne – tzw. telomery, które występują w DNA – wyglądają jak u osoby o dekadę młodszej.
Telomery odpowiadają za proces samoleczenia organizmu?
Telomery są wyspecjalizowanymi sekwencjami DNA znajdującymi się na końcach chromosomów, które służą jako bufor chroniący informację genetyczną podczas podziału komórki. Naukowcy uważają, że zegar biologiczny w naturalny sposób skraca telomery, co prowadzi do starości. Zgodnie z tym przekonaniem telomery osoby w wieku 35 lat zmniejszają się o około 29 procent. Dla typowego niewytrenowanego mieszkańca Zachodu, odżywiającego się w pośpiechu i narażonego na ciągły stres, to zabójcze. W jego przypadku telomery stają się bowiem tak krótkie, że już nie są w stanie chronić informacji z DNA. Komórki przestają się dzielić i następuje proces starzenia się. Jeśli proces ten postępuje dostatecznie długo, dochodzi do śmierci.
Możemy to zatrzymać?
W każdej chwili i w każdym wieku możemy wpływać na nasze telomery, na przykład poprzez odpowiednią dietę – roślinną, bogatą w przeciwutleniacze oraz fitoskładniki pochodzące z zielonych, liściastych warzyw. Także poprzez suplementację – silnie powiązana z wydłużaniem telomerów jest cała rodzina witamin z grupy B, beta-karoten, witamina A, witamina D i żelazo mineralne. Jednak najważniejsza jest zdolność do niwelowania stresu. Często w codziennym życiu doprowadzamy do napięć w organizmie, których nie jesteśmy nawet świadomi, na przykład wysokoprzetworzona żywność jest bardzo stresogenna dla ciała. Nie wspominając już o stresie, którego doświadczamy w pracy czy związku. Jednym z najpotężniejszych środków, by złagodzić stres – zarówno ten, który przeżywamy świadomie, jak i ten, z którego nie zdajemy sobie sprawy – są techniki harmonizujące serce i mózg. Przez długi czas uważano, że samouzdrawianie jest dostępne jedynie nielicznym: mnichom w Tybecie, joginom czy mistykom. Teraz wiemy, że nie chodzi o żadne wyjątkowe umiejętności. Wszyscy je mamy, tyle że zapomnieliśmy, jak z nich korzystać. I wmówiono nam, że nie potrafimy...
Czyli trzeba zacząć od zmiany swojego myślenia i przekonań?
Jesteśmy produktem opowieści, którą sami o sobie tworzymy. Współzawodnictwo, konflikt i ograniczenia – w ten sposób nauczono nas myśleć o człowieku i jego relacji ze światem. Ale to nie jest prawda. Najlepszą nauką XXI wieku jest odrzucenie 150 lat przekonań dotyczących tego, w jaki sposób postrzegamy samych siebie. Nowe odkrycia mówią, że nasza natura oparta jest na modelu współpracy i wzajemnej pomocy. A nie na tym, w co nauczył nas wierzyć Karol Darwin. Fundamenty społeczeństwa, w którym żyjemy dzisiaj, zostały stworzone pod koniec XIX wieku. Aktualny model ekonomiczny i społeczny oraz sposób, w jaki dzielimy istotne zasoby: pożywienie, wodę, lekarstwa, bezpieczeństwo czy informacje – wszystko bazuje na błędnym założeniu o współzawodnictwie. Świat się globalizuje, próbujemy łączyć na różne sposoby, w tym kulturowo, niemalże osiem miliardów ludzi. Tyle że oczekujemy, iż będziemy w stanie tego dokonać, posługując się tym starym myśleniem. Ale to nie zadziała. Współczesna nauka daje nam sygnał, że powinniśmy zmienić swoje myślenie i przekonania o świecie. To jest ten najważniejszy pierwszy krok. Kolejny to zadbanie o odpowiednie warunki: wewnętrzne i zewnętrzne. Zewnętrzne to czysta woda i powietrze oraz zdrowe, nieprzetworzone jedzenie. Wewnętrzne to czyste i zdrowe myśli, uczucia i przekonania. Miłość do siebie i innych ludzi. Kiedy te warunki są spełnione, każdy narząd w ludzkim ciele ma zdolność samouzdrawiania, i jest to potwierdzone naukowo.
Rzeczywiście dziś już wiemy, że każdy organ w ludzkim ciele posiada umiejętność regeneracji i autonaprawy, w tym narządy, które kiedyś uznawano za niezdolne do tego: tkanki serca, mózgu, trzustki, a nawet połączenia nerwowe. W dokumencie „Samoleczenie” dostępnym na Netfliksie jeden z bohaterów odbudowuje nawet kręgi w kręgosłupie i zaczyna chodzić. Jak to jest w ogóle możliwe?
Nowa gałąź nauki zwana epigenetyką okazała się bardzo pomocna w zrozumieniu tego, w jaki sposób człowiek może w pełni rozwinąć swój potencjał. Epigenetyka zajmuje się dziedziczonymi zmianami ekspresji genów, które nie są związane ze zmianami w sekwencji DNA. Badanie takich modyfikacji jest coraz częściej wykorzystywane w trakcie opracowywania nowych metod terapeutycznych, m.in. w przypadku choroby nowotworowej.
Jak to, że jesteśmy kreatorami naszego życia, ma się do akceptacji tego, co to życie nam przynosi?
Nie wiemy, co przyniesie nam życie. Ale jeśli nauczymy się samoregulacji naszej biologii, będziemy w stanie zaadaptować się do wszystkiego, co się wydarzy. Elastyczność i umiejętności adaptacji do zmian to nasze wewnętrzne baterie. Jeśli nie wiemy, jak je ładować, wtedy trudne sytuacje w życiu powoli nas wyniszczą. Ważne jest, by podchodzić do życia z perspektywy serca. Kiedy postrzegamy doświadczenia życiowe umysłem, widzimy tylko sukcesy lub porażki. Dobro lub zło. W ten sposób działa mózg i nasze ego. Serce nie ma lewej czy prawej półkuli nie jest spolaryzowanym narządem tak jak mózg. „Chante ishta” to określenie z języka Cherokezów na pojedyncze oko serca – to oko widzi, co jest dla nas prawdziwe. Nie ocenia. Kiedy spoglądamy na nasze doświadczenie życiowe z perspektywy serca, stajemy się bardziej obiektywni. Możemy neutralizować stres i rozwiązywać problemy. Nie wpadamy w sieci umysłu.
Czyli kolejny krok to połączenie umysłu z sercem. Jak donosi nauka, serce to nasz drugi, a nawet trzeci (po jelitach) mózg. Kierując się nim, widzimy, co jest dla nas prawdziwe w danej chwil. Doktor Rollin McCarty z Heartmath Institute udowodnił, że serca reagują kilka sekund wcześniej na emocjonalny obrazek niż mózg, a nawet przewidują przyszłość...
Nasze serce może czuć, myśleć i decydować o sobie. Doktor J. Andrew Armoura udowodnił w 1991 roku, że serce ma złożony system nerwowy, który można nazwać „małym mózgiem”, składającym się z 40 tysięcy neuronów. To wyspecjalizowane komórki, które nie były rozpoznane w przeszłości, mimo że zawsze istniały. Są identyczne z tymi, które znajdują się w mózgu czaszkowym, ale nie- zależne od niego: myślą, uczą się, czują i zapamiętują. Są poukładane jak sieć neuronowa. Zatem serce i mózg mają ze sobą łączność elektromagnetyczną, dzięki której przesyłają sobie nawzajem informacje. Nasze mózgi mogą nasłuchiwać i reagować na to, co wykrywają komórki serca, jednak niekoniecznie muszą. Jedni uważają, że mózg kontroluje całe ciało, a serce to tylko wydajna pompa. Inni w centrum zainteresowania stawiają właśnie serce. Oba rozumowania są niepełne. Jesteśmy jedyną formą życia, której dana została moc harmonizowania serca i mózgu. Jeżeli to zrobimy, zoptymalizujemy swój potencjał do samoleczenia. Jesteśmy w stanie zmierzyć tę koherencję na warsztatach. To jest bardzo niska częstotliwość – 0,1 Hz. Tak się składa, że jest ona również częstotliwością magnetyczną naszej planety. Dlatego kiedy harmonizujemy serce i mózg do 0,1 Hz, sprowadzamy nasze ciało do zrównania z ziemią, na której żyjemy. Tu zaczyna się samouzdrawianie.
Jak wejść w kontakt ze swoim sercem?
Trzeba zacząć wysyłać swojemu ciału bardzo precyzyjne sygnały. Poprzez oddech, swoją świadomość i emocje. Polecam trzystopniową technikę, która zawiera w sobie skupienie świadomości, oddechu i umiejętność zajęcia się konkretnymi emocjami (więcej w ramce na poprzedniej stronie – przyp. red.). Chodzi o to, żeby nie być zależnym od tego, co oferuje nam świat. Prawdziwe mistrzostwo polega na tym, że to my wybieramy emocje, które chcemy odczuwać. Na przykład możemy czuć wdzięczność, nawet jeśli świat nie daje nam ku temu powodów.
Skoro każdy z nas ma zdolność do samoleczenia, dlaczego wszyscy tego nie robimy? Czemu to nie jest powszechny proces?
Dlatego jest to dobra wiadomość jedynie dla ludzi, którzy są gotowi wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie. Musimy przecież dać swojemu ciału paliwo, którego potrzebuje, by żyć i się odmładzać. Najtrudniejsze jest to, w jaki sposób nauczono nas myśleć o nas samych. Wmawiano nam, że mamy znikomy wpływ na to, co dzieje się w naszych ciałach. To tradycyjny sposób myślenia na Zachodzie. Dla- tego zwiedziłem dużą część świata w poszukiwaniu osób praktykujących samoleczenie w odosobnieniu. Na przykład przez 15 lat wyjeżdżałem z grupami do Tybetu czy Peru. Okazuje się, że nie ma tam pewnych odmian raka ani chorób neurodegeneracyjnych. W tych rejonach ludzie żyją czasem po 100–120 lat, a ich ciała funkcjonują jakby byli o wiele młodsi. Dlatego to nie wiek jest problemem, a sposób, w jaki żyjemy.
W jaki sposób ty żyjesz? Jak pracujesz ze swoim zdrowiem na co dzień?
Mam swoją rutynę. Dobrze wiem, co jeść i jak suplementować swój organizm. Od 20 lat praktykuję jogę, ćwiczę przynajmniej raz dziennie. Do tego każdy dzień zaczynam i kończę techniką harmonizującą serce i mózg. I najważniejsze – kiedy czuję się zły albo sfrustrowany, nie neguję tego, ponieważ to prawda. Zadaję sobie pytanie, dlaczego się tak czuję. Kiedy zaczynam siebie rozumieć, staję się silniejszy.
Gregg Braden nauczyciel duchowy, badacz, pionier w łączeniu nauki, duchowości i potencjału ludzkiego, prowadzi seminaria i szkolenia dla firm. Autor książek, m.in.: „Boska matryca”, „Kod Boga”. We wrześniu (14-15.09) przyjedzie do Warszawy na dwudniowe seminarium
CZTERY kroki do szybkiej koherencji mózgu i serca (ćwiczenie Gregga Bradena)
Krok 1: Skup się na sercu
Przenieś uwagę z głowy w okolicę serca. Już samo to działanie wysyła sygnał do twojego serca, że nie jesteś zajęty światem wokół ciebie, a stajesz się świadomy świata w tobie.
Krok 2: Spowolnij oddychanie
Zacznij oddychać nieco wolniej niż zwykle. Poświęć około pięciu do sześciu sekund na wdech i utrzymaj to samo tempo przy wydechu. Ten prosty krok wysyła drugi sygnał do ciała, że jesteś bezpieczny i w odpowiednim miejscu wspierającym ten proces.
Krok 3: Poczuj oczyszczenie
Najlepiej, jak potrafisz, poczuj prawdziwą troskę, uznanie, wdzięczność lub współczucie dla czegokolwiek lub kogokolwiek. Najistotniejsze jest, by twoje uczucia były tak szczere i serdeczne, jak to tylko możliwe. Jakość uczucia dostraja i optymalizuje spójność między twoim sercem a mózgiem.
Krok 4: Zadaj swojemu sercu pytanie
Po pomyślnym ukończeniu trzeciego kroku połączenie z siecią: serce –mózg, a co za tym idzie – spójność serca i mózgu – zostaje ustanowione. W tym momencie serce i mózg komunikują się poprzez sieć neuronową, która je łączy. Chociaż technicznie jest to ukończenie szybkiej koherencji, technika sama w sobie to także pierwszy krok do innych procesów. Możemy wykorzystać spójność, aby uzyskać dostęp do głębszych stanów świadomości, w tym głębokiej intuicji. To właśnie ze stanu koherencji: serce – mózg możemy otrzymać wskazówki od inteligencji naszego serca. Dlatego teraz, kontynuując oddychanie, zadaj sercu pytanie o jakąś istotną dla ciebie sprawę. Inteligencja serca na ogół działa najlepiej, gdy pytania są krótkie i konkretne. Zadaj więc swoje pytanie w milczeniu, jako pojedyncze zwięzłe zdanie i pozwól sercu zareagować w odpowiedni dla ciebie sposób.
Odkryj w sobie wewnętrzną moc i siłę, która płynie od twoich przodków (ćwiczenie)
Zamknij oczy i wykonaj trzy pierwsze kroki z poprzedniego ćwiczenia Gregga Bradena, które poprowadzą cię do utworzenia szybkiej koherencji mózgu i serca.
Będąc w przestrzeni swojego serca, nie zadawaj pytań, lecz wyobraź sobie, że patrzysz na stojących za tobą ojca i matkę. Następnie popatrz nieco dalej. Zobacz dziadków od strony mamy oraz dziadków od strony taty.
Przypomnij sobie, czym zajmowali się twoi przodkowie. Gdzie pracowali, jakie mieli pasje, talenty, hobby. Nie koncentruj się na ich zawodach, ale na konkretnych umiejętnościach, które posiadali, aby móc wykonywać swoją pracę.
Teraz poczuj każdego z przodków w przestrzeni twojego serca. Poczuj w sobie talenty i umiejętności, które posiadali twoi przodkowie. Są teraz częścią ciebie. Zaobserwuj, które z nich są ci najbliższe.
Na koniec poczuj za to wszystko głęboką wdzięczność. Za to, że służy ci to w codziennym życiu. Powtarzaj tę praktykę raz na kilka dni lub częściej. Efekty pracy wzmocnią twoje zasoby, pewność siebie i poczucie wewnętrznej siły.
dr Maria Rozwadowska doktor psychologii, terapeutka ustawień systemowych, ze swoimi klientami pracuje w przestrzeni serca
Źródło: wrześniowy magazyn SENS