Rzeczywistość jest coraz bardziej nieprzewidywalna i w jednej chwili wszystko może się zmienić. Tak jak w filmie „Na zawsze razem”, w którym zamach terrorystyczny w Paryżu wywraca życie dwójki bohaterów do góry nogami. Czego możemy się od nich nauczyć – zastanawiają się filmolożka GRAŻYNA TORBICKA i psycholożka MARTYNA HARLAND.
MARTYNA HARLAND: „Na zawsze razem” w reżyserii Mikhaëla Hersa pokazuje, jak jedno zdarzenie może komplet- nie zmienić życie wielu osób. I nawet jeśli świat wraca do normy, rysa pozostaje.
Grażyna Torbicka: W tym filmie obserwujemy ludzi, którzy idą przez życie z olbrzymią skazą na sercu. A jednak nie tracą miłości do drugiego człowieka. Warto przyjrzeć się tym bohaterom: Amandzie, której matka ginie w zamachu terrorystycznym w Paryżu, i jej młodemu wujkowi Davidowi. On również nosi w sobie pustkę, bo był mocno związany z siostrą. Do końca nie wiemy, jak bardzo to tragiczne wydarzenie zmieni całe życie
Amandy i jaki ślad pozostawi na jej psychice. Jednak jest szansa, że sobie poradzi, ponieważ ma wokół siebie ludzi, którzy okazują jej serce. David to wrażliwy i empatyczny człowiek, wychowywał się bez matki, więc tym bardziej jest w stanie wczuć się w sytuację dziewczynki. Nawet jeśli w pierwszym odruchu odrzuca od siebie myśl o byciu opiekunem prawnym Amandy, bo sam ma dopiero 24 lata i obawia się tej odpowiedzialności. Wielu z nas zareagowałoby podobnie...
Co myślisz o nieobecnej matce Davida? Podoba mi się to, że nie została w tym filmie skrytykowana.
Zauważ, że David nie traktuje kobiety, którą w końcu spotyka się w Londynie, jak matki. Alison jest dla niego obcą panią, dorastał bez niej. Spotkanie zawdzięcza siostrze, która kupiła dla całej trójki bilety na Wimbledon. I mimo że jej już nie ma, David jedzie tam z Amandą. Moim zdaniem robi to wyłącznie z myślą o tym, żeby dziewczynka poznała swoją babcię, czyli mamę jej mamy.
W dobie kryzysu męskości David jest nietypowym bohaterem.
Bardzo mi się podoba, że mimo trudności walczy o opiekę nad Amandą, że w filmie nie pojawia się stado kobiet: ciotek, matek, babć, które próbują wybić mu ten pomysł z głowy. Nikt nie ma wątpliwości, że chłopak sobie poradzi.
Rozumiem, że mówisz o kryzysie na podstawie swoich psychologicznych obserwacji, bo akurat w tym filmie mamy do czynienia z młodym, ale niezwykle dojrzałym człowiekiem. Dopiero dojrzały mężczyzna nie boi się okazywania swoich uczuć. Zresztą Amanda również dojrzewa na naszych oczach. Powoli uświadamia sobie, że powinna mieć bliską osobę, której zaufa, i wybiera Davida. Zobaczyłam to w scenie, gdy dziewczynka zostaje u swojej cioci na noc, bo David idzie na spotkanie ze znajomymi. I zanim wyjdzie, Amanda przytula się do niego i życzy mu, żeby się dobrze bawił. Przekazuje w ten sposób: „kocham cię i chcę, żeby tobie również było dobrze, żebyś miał chwilę dla siebie”.
Mnie najmocniej poruszył w tym filmie wątek rodzicielstwa, nawet tego przypadkowego. A szczególnie scena, gdy David musiał powiedzieć Amandzie o tym, co stało się z jej matką.
Dla mnie ta scena nie była tak znacząca, bo przecież jako widzowie wiedzieliśmy, że to David musi jej o tym powiedzieć. Natomiast reakcja, o której wspominałam wcześniej, była dla mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałam się tego, że dziewczynka zachowa się w ten sposób, dlatego bardziej zapadło mi to w pamięć.
Widz dostaje tu sporą dawkę nadziei. Życie wraca do normy. Widzimy to między innymi w scenach pikniku na trawie już po zamachu.
Potrzebujemy takich filmów, tu i teraz, w Polsce, żebyśmy wiedzieli, jakimi problemami żyją ludzie we Francji, w Niemczech, Hiszpanii. Uważam, że jeśli chcemy lepiej zrozumieć Europę, to film „Na zawsze razem” jest nawet bardziej potrzeb- ny nam niż Francuzom. A co do sceny pikniku, to bardzo mnie poruszyła. Za każdym razem, kiedy dowiaduję się o zamachu terrorystycznym, w którym giną bezbronni ludzie, zastanawiam się nad ich bliskimi. Jak żyć po takiej tragedii? Jak nie stracić wiary w świat? A jednak trzeba iść dalej... Ten film pokazuje, jak ważna jest wtedy obecność drugiego człowieka.
Co będzie dalej?
To, co będzie później z Amandą i Davidem, nie jest dla mnie najważniejsze. Interesuje mnie proces, przez który przechodzą dokładnie w tym momencie, który obserwujemy w filmie. Mają za sobą doświadczenie, które zostaje z człowiekiem na całe życie, rodzi brak zaufania do świata. Ciekawi mnie proces adaptacji do nowej sytuacji, zaakceptowania rzeczywistości, w której nie wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć.
Wydaje mi się, że ten film wymaga od nas sporej dawki empatii na wstępie, żebyśmy potrafili zrozumieć sytuację bohaterów. Jak możemy przełożyć to, co zobaczyliśmy, na nasze życie?
To, że matka Amandy ginie w zamachu, wcale nie odbiera temu filmowi uniwersalności! Zamachy terrorystyczne to znak naszych czasów. Można przecież wyobrazić sobie scenariusz o dążeniu do zemsty. Ale ten film pokazuje inną drogę – tylko życzliwość i miłość do drugiego człowieka pozwala przeżyć tragedię. Bo terroryści chcą nie tylko zabić ludzi, ale także uczucia: miłości, radości i nadziei u tych, którzy pozostali przy życiu... Wydaje mi się, że reżyser potrzebował zbliżyć się do tej tragedii, żeby zastanowić się nad tym, jak zmierzyć się z taką sytuacją i nie powiedzieć, że nic już nie ma sensu. To bardzo subtelna i kameralna opowieść o tym, co w sytuacji granicznej dzieje się w człowieku.
To widać na przykład w scenie, gdy David zaczyna porządkować łazienkę w mieszkaniu siostry i wyrzuca rzeczy, które do niej
należały. Amanda krzyczy wtedy, że on nie jest u siebie i nie ma prawa tu rządzić.
I dopiero wtedy on dostrzega, że w dziewczynce tkwią silne emocje, których na pierwszy rzut oka nie widać. Ból po stracie matki przychodzi do niej także w chwili, gdy oglądają razem z Davidem mecz tenisowy. Amanda mówi: „Elvis has left the building”... Mama wytłumaczyła jej wcześniej, że tak powiedziano kiedyś do fanów Elvisa Presleya, którzy po zakończonym koncercie chcieli jeszcze zobaczyć swojego idola. Czyli coś się skończyło, ale przecież życie toczy się nadal, nie zatrzymujcie się. David przytula ją wtedy i to najlepsze, co mógł zrobić. Być może skaza na sercu Amandy nie zniknie i dziewczynka jeszcze nieraz mocno odczuje brak matki, jednak to wsparcie daje jej siłę.
Przychodzi mi na myśl inny film, „Błąd systemu”, który wejdzie do kin dopiero za kilka miesięcy, ale mogliśmy zobaczyć go podczas festiwalu Dwa Brzegi. Również pokazuje historię osamotnionej dziewczynki, Benni, w której wszystko się gromadzi i narasta. Tyle że jej nie udaje się pomóc.
Dlatego, że Benni, w przeciwieństwie do Amandy, jest pozostawiona sama sobie, nie ma dla niej szansy, bo została już wcześniej mocno skrzywdzona przez matkę. To zostanie w niej na całe życie, ale na razie nie rozumie, co się wydarzyło. Podobnie jak Amanda, dopiero gdy dorośnie, zacznie zdawać sobie sprawę z różnych konsekwencji tego, co ją spotkało. I choć oba filmy wskazują, jak bardzo dzieciństwo rzutuje na całe nasze życie, to są zupełnie inne.
„Błąd systemu” jest niezwykle ciężki w odbiorze, „Amanda” jest kameralnym dramatem, zagranym na bardzo subtelnych nutach. Mikhaël Hers nie epatuje silnymi emocjami z ekranu, wszystko dzieje się niemalże w milczeniu. Dlatego ten film wymaga od widza większego skupienia i próby zrozumienia, co tak naprawdę dzieje się w sercach, duszach i umysłach bohaterów.
Grażyna Torbicka: dziennikarka, krytyk filmowy, dyrektor artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham Kino” TVP2
Martyna Harland: autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2
Źródło: wrześniowy Magazyn SENS, 2019.
Filmoterapia na Festiwalu Dwa Brzegi. Tłumnie przybyli nie tylko widzowie, ale i czytelnicy SENSu. Panelistki (od lewej): Katarzyna Miller, Joanna Olekszyk, Martyna Harland, Grażyna Torbicka