I ona cię puściła?

12 lipca 2019 


Kłótnie o motor, pracę czy długie samotne podróże – to w wielu związkach tak naprawdę spór o to, kto tu jest najważniejszy: jego pasja czy ja. A może wcale nie trzeba tak stawiać sprawy? – Pasja powoduje, że nie tyle sam partner jest dla nas atrakcyjniejszy, co życie z nim. To tak, jakbyśmy przeżywali kilka istnień równocześnie, którymi nieustannie się wymieniamy – mówi terapeuta Jacek Masłowski, rozmawia Martyna Harland.


Posiadanie pasji w życiu bardziej pomaga nam w związkach czy przeszkadza?

Ten temat bardzo często pojawia się na warsztatach dla mężczyzn, które prowadzę. Zwykle skarżą się na brak akceptacji dla ich pasji ze strony ukochanej. Moim zdaniem to pokłosie tego, że w dzisiejszych czasach większość z nas chciałaby żyć w związkach part- nerskich. A w jaki sposób to sobie wyobrażamy? Jeżeli ja idę w prawo lub lewo, to ty też powinieneś. Wszystko ma być pół na pół. Uważamy, że związek partnerski to relacja dwóch identycznych połówek.

W zeszłym roku wybrałem się na długą wyprawę. Nie było mnie w domu siedem tygodni. Interesujące jest to, że wielu mężczyzn nie pytało, jak było, a chcia- ło wiedzieć, w jaki sposób wynegocjowałem z żoną zgodę na wyjazd. Panie stwierdzały po prostu: „co za biedna kobieta!”. Zobacz, my cały czas żyjemy w stereotypie kobiety ofiary. Jeśli mężczyzna anga- żuje się w inne aktywności niż opieka nad rodziną i zarabianie pieniędzy, to bardzo współczujemy jego partnerce. Bo spada na nią ciężar ogarniania wszystkiego.

A gdyby twoja żona chciała ruszyć w taką podróż i zostawiła ci cały dom i dwójkę dzieci, jak zareagowałbyś?

Z twojego pytania bije sugestia, że czułbym się źle. Wiesz, mężczyźni w związkach zachowują się często, jakby tworzyli relacje z matką, a nie z partnerką. Zwróć uwagę, że pytania o to, co zrobiłem, by żona puściła mnie na wyprawę, dotykają tematu władzy w związku. To tak jakby moja żona miała w ręku pilo- ta albo klucz do kajdanek, otwierała drzwi i mówiła: „OK, teraz możesz jechać”. To jest narracja tworzona z pozycji rodzica, nie partnera. Nie wyobrażam sobie, żeby dorosły człowiek, bez względu na płeć, pytał: „Czy mnie puścisz? Czy mogę wyjechać?”.

Związek to również chodzenie na kompromisy. Czasem trzeba wybierać: pasja albo partner.

Pytanie, czy dana osoba – podróżnik, pisarka, reżyser – żyła swoją pasją, zanim zaangażowała się w związek. Wtedy można założyć, że partner czy partenrka wiedzieli o stylu życia, jaki prowadzi. I teraz najważniejsze: czy weszli w tę relację w sposób dojrzały, a zatem świadomy i akceptujący to, że ich miejsce niekoniecznie będzie jednak pierwszoplanowe?

Zakochujemy się w człowieku z pasją, a potem zaczynamy być o te pasje zazdrośni. Chcemy zmieniać charakter czy upodobania partnera bądź partnerki. Skąd się to bierze?

Pasja mówi nam, że ta konkretna osoba jest ciekawą, poszukującą postacią, co czyni ją w naszych oczach niebywale atrakcyjną. Są też osoby, które myślą sobie: „Skoro moje życie do tej pory było zwyczajne, ten związek to odmieni. Ogrzeję się w tym ogniu”. To działa trochę na zasadzie efektu Albedo, zjawiska z astronomii. Obserwujemy je co noc, gdy świeci księżyc. Polega na zdolności do odbijania promieni słońca i „świecenia” odbitym blaskiem. Mężczyzna z pasją jest o wiele bardziej atrakcyjny niż ten „zwyczajny”. Kłopot polega na tym, że to jest pseudoakceptacja partnera. W momencie, gdy tylko trochę rozgościmy się w tym związku, zaczynamy doświadczać tego, że nie jesteśmy pierwszoplanową postacią. Okazuje się, że mężczyzna – bo z mężczyznami pracuję najczęściej – poświęca więcej energii własnej pasji niż partnerce. Wtedy w głowie kobiety może pojawić się pomysł: „ze mną on się zmieni”. To jest myśl w stylu: „udowodnij mi, że jestem dla ciebie ważna”. Kobietę podbudowuje myśl, że mężczyzna pasjonat zrezygnuje dla niej z realizacji swojej pasji. Jaka ona wtedy będzie dla niego ważna! Tyle że jeśli faktycznie do tego dojdzie, oznacza to katastrofę. Mężczyzna, rezygnując z życia w zgodzie ze sobą na rzecz życia pod wpływem partnerki i jej oczekiwań, prędzej czy później będzie sfrustrowany. Zwłaszcza jeśli nie otrzyma żadnej gratyfikacji od ukochanej. A tak jest zazwyczaj.

Zakochujemy się w takim aspekcie partnera, którego sami nie mamy albo mamy słabo rozwinięty. Kłopot polega na tym, że z czasem partner nie rozwija tego aspektu wewnątrz siebie, tylko w relacji z nami. Wchodzi w nasze poczucie wartości i nasz komfort, który jest uzależniony od tego, co robi druga osoba. Wtedy pojawia się w nas strach. Staramy się wygasić ten aspekt cudzej pasji w relacji, by odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Na początku jest to fascy- nujące, bo stwarza pewną nadzieję i perspektywę. Z czasem, zamiast wykonać pracę nad sobą, staramy się opanować własny lęk przez dokonanie zmiany w partnerze. Tymczasem, jeżeli mamy świadomość, z kim się wiążemy i w pełni jego lub ją akceptujemy, możemy być razem już do końca. Jak choćby Albert Einstein i jego druga żona Elza, która naprawdę akceptowała fakt, że Einstein nieustannie przesiaduje na strychu i analizuje, jak funkcjonuje wszechświat. Donosiła mu tylko jedzenie.

W związku z osobą z pasją często musi być ogrodnik, który ją pielęgnuje i dba o bardziej przyziemne, życiowe sprawy?

Weźmy reżysera – mężczyznę, który jest zaangażowany w swoją pracę, jego partnerka jest w pozycji „dostarczycielki papieru toaletowego”. W tej sytuacji możemy zadać sobie pytanie: z jakiego powodu ona wybiera tego mężczyznę? Może się okazać, że istotny jest dla niej prestiż, poczucie bezpieczeństwa ekonomicznego i po prostu to, że jest jego żoną. Te dwie osoby mogą nawet nie mieć potrzeby, by wspólnie spędzać czas i budować coś swojego, odrębnego. Takie sytuacje też się zdarzają i to wcale nierzadko. Są osoby, które potrzebują mieć wspólny kawałek życia, dbać o niego i dzielić go ze sobą. Ale są też ludzie, którzy mają zupełnie inny pogląd na bycie w związku. Powiedzielibyśmy, że żyją obok siebie. Jednak z ich perspektywy to może być dobre. Jakim więc prawem mamy to oceniać?

Kobietom łatwiej być „tą drugą” w stosunku do pasji partnera niż mężczyznom. dlatego kobiety z pasją mają w życiu ciężej!

Znam mężczyzn tworzących udane związki z kobietami, które realizują swoje pasje w życiu. Co prawda dwóch... Dlaczego są tak nieliczni? Myślę, że to wynika z kultury, w której żyjemy. Na Zachodzie patriarchat ma się dalej bardzo dobrze. Pozornie następują jakieś zmiany, ale w dalszym ciągu to mężczyzna musi osiągać, piąć się po szczeblach kariery i eksplorować świat. Właśnie tacy mężczyźni są atrakcyjni dla kobiet. Bo realizują popę- dową, męską agresywność. W drugą stronę kultura nie zaoferowała żadnej zmiany. Jeżeli kobieta się realizuje, nie gotuje dla męża albo nie chce mieć dzieci – to na pewno jest z nią coś nie tak. Jest samolubną egoistką.

Mężczyźni faktycznie nie są chętni do tego, by usiąść na tylnym fotelu i wspierać swoje kobiety w pasji. Na poziomie uwewnętrznionego lęku, to dla nich poten- cjalne zagrożenie męskiej pozycji – w oczach ich kobiet. A przekaz kulturowy jeszcze to umacnia. Mężczyzna, który wchodzi w rolę stereotypowo przypisaną kobietom: wspiera, organizuje przestrzeń życiową i domową po to, by partnerka mogła być np. aktorką – będzie oceniany negatywnie przez środowisko. A w nim samym, prędzej czy później, obudzi się poczucie niespełnienia. Może być też tak, że zacznie krytykować go sama partnerka, która po prostu znudzi się tym, że jej mąż się nie rozwija.

To jakich partnerów powinny szukać osoby z pasją?

Nie mówię tego teraz jako terapeuta, ale prywatnie szedłbym w stronę realizacji wspólnej pasji. Druga możliwość to dojrzały i wspierający partner. Tego rodzaju kompletność człowieka polega na umiejętności bycia samemu ze sobą. Nie ukrywam, że mężczyznom wychodzi to dużo gorzej. Jednak bez tego nie można żyć w dojrzałej relacji. Jeżeli w związku faktycznie jest miłość, to działa na rzecz drugiego człowieka, a nie na moją własną. Inaczej to nie jest miłość, a uzależnienie. Chodzi o to, żeby być razem dlatego, że w rzeczywistości nie potrzebujemy tej drugiej osoby. Wtedy nie tworzymy relacji typu rodzic – dziecko, jak większość związków dzisiaj. Partner nie jest kompensacją jakiegoś naszego braku. To odrębna osoba, wobec której żywimy uczucia i codziennie ją wybieramy. Partner nie poświęca nam też sto procent czasu i uwagi. żyje swoim życiem, a my żyjemy swoim. A w jakimś punkcie się spotykamy.

Czy pasja to przejaw egoizmu? I kto tu jest większym egoistą – ten, kto nie chce zwolnić w realizacji swych pasji, czy raczej ten, który pragnie większego zainteresowania swoją osobą?

Osoba, która pragnie być w ciągłym centrum uwagi partnera, to egocentryk. Mit romantycz- nej miłości sprawia, że myślimy o partnerze z poziomu niedojrzałego i niezaspokojonego dziecka. Druga osoba powinna według nas, robić wszystko: rozmawiać o sztuce, gotować, uprawiać sport i seks. Dawać nam sto procent. Tyle że to niemożliwe. Wiele związków rozpada się właśnie dlatego, że nie potrafimy realizować różnych aspektów siebie w innych relacjach z ludźmi. Partner nie jest w stanie brać udziału we wszystkim, co robimy.

Jak wygląda zdrowa hierarchia w życiu: najpierw ja i pasja czy jednak my: partner i rodzina? „Bo dla ciebie najważniejsza jest muzyka, wspinaczka, praca, motor i tak dalej”. Można odpowiedzieć: „Tak, kochanie”?

W ten sposób wracamy do początku rozmowy. Odpowiedź na to pytanie zależy od tego, kiedy rozwinęła się nasza pasja. Przed czy w trakcie trwania związku. Jeżeli wchodząc w związek, znałem swoje pasje, to druga osoba miała też tego świadomość. Nie chcąc rezygnować z tej pasji, zachowuję się fair. Sam kiedy zaczyna- łem związek z moją partnerką, powiedziałem: „lubię długie samotne podróże. I ten aspekt mojego życia się nie zmieni, dopóki sam z niego nie zrezygnuję. Jeżeli ci to odpowiada, świetnie, jeżeli nie, zrozumiem”.

Dlaczego uważasz, że sytuacja zmienia się, jeśli pasja partnera rozwija się już w trakcie trwania naszego związku?

Wtedy trzeba zadać sobie jedno pytanie „Czy ta pasja nie jest przypadkiem moją ucieczką?” Nie zawsze tak jest, ale się zdarza. Dlatego warto zastanowić się, co takiego dzieje się w związku, że szukamy jakiejś alternatywy. Nowa pasja na dłuższą metę może bowiem okazać się zagrażająca dla związku.

Dlaczego?

Jeżeli dopiero w tej chwili zaczynam komunikować swojej partnerce, że jestem fanem podróżowania, a do tej pory siedziałem w domu i zajmowałem się dziećmi, to taki komunikat całkowicie zmienia układ sił w związku, w którym do tej pory funkcjonowaliśmy. Powinienem sobie odpowiedzieć na pytanie: „Dlaczego chciałbym to robić sam, a nie z partnerką?”. To powinno stano- wić temat do rozmowy o tym, co się tak naprawdę dzieje w związku.

A może u podłoża problemu z pasją partnera leży poczucie bycia mniej ważnym, niska samoocena?

Poczucie własnej wartości wychodzi od tego, jak ważni czujemy się dla samych siebie. Jeżeli potrafi- my o siebie zadbać, nie jest nam do tego potrzebna druga osoba. Bo jeżeli sam nie umiem być dla siebie ważny, to wchodząc w relację z drugim człowiekiem, oczekuję, że sprawi, iż poczuję się lepiej. Dobrze widać to w sytuacji, gdy znajdujemy sobie kochanka lub kochankę. W alternatywnej relacji przeżywamy siebie w inny sposób. Zaczynamy czuć się ważni. Tyle że to złudne wrażenie.

Jeżeli jestem kompletny i ważny dla samego siebie, to znam swoje granice. Wiem, na co się mogę zgodzić bądź nie. Komunikuję to, zanim jeszcze wejdę w związek.

To jak realizować swoje potrzeby i pasje, by nie stracić z oczu drugiej osoby?

Mogę ci udzielić prostej odpowiedzi. Jeżeli nie chcemy stracić z oczu partnera, to choć angażujemy się w życiową pasję, w sytuacji, gdy jesteśmy już razem, skupiamy się na wspólnych aspektach. W ten sposób budujemy intymność, która jest spoiwem relacji. Pomimo pasji, którą realizujemy poza związkiem. Skupiamy się na obszarze My, na którym oparta jest nasza relacja: siedzimy i oglądamy filmy, gotujemy razem makaron po chińsku, przytulamy się, robimy rowerowe wycieczki, wychodzimy do parku na spacer i rozmawiamy. To kultywujemy. Współdzielenie tworzy naszą intymność. Coś wyjątkowego, co mamy tylko z tą osobą.

Co daje nam pasja w związku oprócz tego, że jesteśmy dla siebie ciągle atrakcyjni?

Dzięki pasji dostajemy poczucie zainteresowania z tej drugiej strony. Oczywiście zakładając, że jesteśmy w dojrzałej relacji. To sytuacja, w której ja, będąc w związku z osobą realizującą swoją pasję, zyskuję dostęp do świata, którego sam lub sama nie mam. To życie w szerszej perspektywie. Pasja powoduje, że nie tyle partner staje się atrakcyjny, co życie z nim. To tak jakbyśmy przeżywali kilka istnień równocześnie. Którymi nieustannie się wymieniamy. Realizowanie swojej pasji nadaje sens naszemu życiu. Ale nie tylko. Przecież możemy mieć kilka źródeł tego poczucia: pasję podróżowania, ale też wychowywanie dzieci czy pisanie książek. To wszystko razem daje poczucie samorealizacji.

Niezależnie od tego, jak bardzo kochamy partnera lub partnerkę, priorytetem powinna być niezależność?

Na pewno tym priorytetem w związku nie powinna być zależność. Najwyższą formą dojrzałości człowieka jest współzależność. Zależność pojawia się, gdy jesteśmy jeszcze dziećmi, chociaż wielu z nas z tego nie wyrasta. Potem, w wieku nastoletnim, wchodzimy w fazę niezależności, kiedy dążymy do indywidualizacji i separacji. Niezależność to nasza droga do tego, by się ukompletnić. Bo jeżeli czuję, że jestem już kompletny, to wchodzę na trzeci, najwyższy poziom rozwoju w relacji – we współzależność, która polega na tym, że wymieniam się z partnerem moimi zasobami. Ja tobie, a ty mnie. Jedna osoba daje pasję, druga zajmuje się innymi aspektami życia – i my się tym nieustannie wymieniamy.

Jacek Masłowski: filozof, coach, psychoterapeuta w Instytucie Psychoterapii Masculinum, współtwórca i prezes Fundacji Masculinum, współautor książek „Czasem czuły, czasem barbarzyńca“ i „Czasem święta, czasem ladacznica“ (premiera, 2019 r.)

Źródło: magazyn SENS lipiec 2019

Obraz może zawierać: 1 osoba, uśmiecha się, tekst

Komentarze





Poprzedni artykuł
Zła Królowa
Następny artykuł
Kochanie nie mam ochoty



Zobacz także




Czytaj więcej
Zła Królowa Kiedy związek wykracza poza ramy moralności? Czy zniewolenie usprawiedliwa krzywdzenie innych? Gdzie leżą granice...

21dukes casino: where champions play! Elevate your gaming and bag those jackpots. Don't miss out!

Richcasino: gambling luxury at your fingertips. Spin in style and revel in riches. Come, Aussie online gamblers, indulge!