Utrata pamięci wydaje się jednym z największych nieszczęść, jakie mogą nas spotkać. A jednak dla bohaterki filmu „Fuga” jest jak powtórne narodziny. Choć otoczenie chce widzieć ją taką, jaka była wcześniej – ona wybiera nową siebie. Filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland zastanawiają się, dokąd ją to zaprowadzi.
Martyna Harland: Kiedy człowiek przeżywa tak poważne problemy, że przekracza to jego próg tolerancji stresu, może zapomnieć swoją przeszłość. Nie wie, kim jest. Coś takiego właśnie przydarza się Alicji z filmu „Fuga” Agnieszki Smoczyńskiej. W psychologii taki stan nazywamy „fugą dysocjacyjną”. To mechanizm obronny, który zabezpiecza nas przed doświadczeniem ekstremalnie stresujących przeżyć. Wyobrażam sobie, że dla niektórych wizja, żeby obudzić się i nie być sobą, może być kusząca...
Grażyna Torbicka: Są takie sytuacje, które mogą doprowadzić do tego, że nie wiemy, gdzie jesteśmy i co robiliśmy poprzedniego wieczoru... Medycyna zna takie zaburzenia świadomości: budzisz się rano i niczego nie pamiętasz. Czy to ci odpowiada? To zależy, w jakim stopniu lubisz kontrolować swoje życie.
A może dobrze, że bohaterka przeżywa coś takiego? Czasem potrzebujemy w życiu granicznego doświadczenia: wypadku czy śmierci kogoś bliskiego, żeby zacząć szukać siebie, własnej tożsamości.
Alicję poznajemy w chwili, gdy po traumatycznych przeżyciach traci pamięć. Jako widzowie wraz z nią odkrywamy jej przeszłość. Ciekawe dla mnie było jej dochodzenie do tych wszystkich sytuacji w życiu, które zaczęła sobie przypominać. A najważniejsza okazała się świadomość tego, że w swoim dawnym życiu nie czuła się szczęśliwa i nie chce już do tego wracać. Tymczasem rodzina chce jej dawnej, z czasów, kiedy jeszcze była Kingą, a nie nowej Alicji. W przeszłości była ufryzowaną blondynką, taką trochę paniusią na szpilkach, w eleganckim płaszczyku i sukience. A teraz, wolna, pozbawiona wszelkich nacisków, rodzi się na nowo. Zostaje punkówą i w tym wcieleniu czuje się najlepiej.
Najważniejsze to wiedzieć, kim jesteśmy i co chcemy robić w życiu. Bardzo jej dopinguję i utożsamiam się z nią.
A według mnie ważniejsze jest pytanie: czy nie można jednak pogodzić bycia punkówą z pozostaniem matką i partnerką? Akurat mąż Alicji nie potrafił wyjść naprzeciw jej oczekiwaniom i potrzebom, ale przecież życie z drugą osobą wcale nie oznacza, że trzeba się wyrzec siebie. Można być wewnętrznie wolną, dostawać od partnera wolność i dawać mu ją w zamian.
Tyle że Alicja nigdy nie kochała tego mężczyzny.
Może faktycznie ten związek był nieudany. Identyfikujesz się z bohaterką, bo decyduje się na to, żeby być sobą, niezależnie od oczekiwań innych. Ale czy myślisz, że jej serce nie krwawi, gdy finalnie dokonuje takiego, a nie innego wyboru? Dlaczego to robi?
To dopiero początek jej drogi, a nie koniec. Myślę, że stanie na nogi i wróci silniejsza. Ale najpierw musi przejść tę drogę. A ja cieszę się, że w nią wyrusza.
Ja także odczytuję koniec filmu w optymistyczny sposób. Być może Alicja wróci jako matka, ale już nie żona. Może uważała, że dla jej dziecka takie rozwiązanie będzie najlepsze. Jej syn będzie się z nią lepiej czuł, kiedy ona będzie wolną kobietą. Rozstanie rodziców nie zawsze jest traumatyczne dla dzieci i miejmy nadzieję, że takie okaże się również w tej sytuacji.
Z rozmów po filmie wiem, że wielu kobietom trudno utożsamić się z Alicją. Nie rozumieją jej decyzji i zachowania, szczególnie w stosunku do syna. Chyba jednak oczekiwania innych dalej mocno kierują nami, kobietami.
Widzowie mogli nie poczuć się z Alicją komfortowo, a nawet ją odrzucić. To jest prawo widza i ryzyko filmowca. Ja też nie utożsamiłam się z Alicją, jednak cały czas podążałam za nią, jej krokami. Jako widz nie wiedziałam nic więcej poza tym, co ona sama o sobie wiedziała. Z każdą minutą filmu poznawałam jej życie, tak jak i ona poznawała swoje. To ciekawy zabieg. Ta droga, którą z nią pokonałam, była dla mnie ważna. Identyfikowałam się z emocjami i sytuacjami, które budowali bohaterowie w filmie.
Dla mnie bardzo ważne jest to, że bohaterka zdejmuje z nas, kobiet czy matek, oczekiwania społeczeństwa. Nie twierdzę, że poświęcanie się jest złe lub dobre, to indywidualny wybór każdej z nas. Chodzi o to, żeby mieć wybór. I Alicja nam go daje.
Ale przecież dzisiaj spojrzenie na kobietę matkę, diametralnie się zmienia. Zwłaszcza wśród młodych ludzi z twojego pokolenia. Autorkami tego filmu są dwie kobiety: reżyserka Agnieszka Smoczyńska oraz Gabrysia Muskała, scenarzystka i aktorka w roli głównej. Czy chodziło im o to, żebyśmy operowały takimi kliszami matki Polki i poświęcania się dla rodziny? Myślę, że nie. One dotykają tu czegoś znacznie głębszego i bardziej oryginalnego. Chodzi o to, czy w ogóle kobieta jest w stanie odciąć się od bycia matką, jeżeli już nią jest. Bo czy można w ogóle przestać być matką? Po prostu o tym zapomnieć?
Gabriela Muskała pracowała w tym filmie z coachem aktorskim, Anną Skorupą, żeby wejść w rolę na kontrze do swojego emploi. Czy widzisz potencjał we współpracy terapeutów i psychologów przy pisaniu scenariusza, reżyserii albo z samymi aktorami, którzy przygotowują się do roli?
Współpraca filmowców, reżyserów, aktorów i aktorek ze specjalistami z różnych dziedzin psychologii, medycyny kryminalnej albo historii – jest konieczna. Czy możesz wyobrazić sobie reżysera, który zna się na wszystkim, rozpoznaje każdą sytuację oraz wszystkie emocje? To niemożliwe, a zwłaszcza w tym filmie, gdzie mamy do czynienia z klinicznym przypadkiem fugi dysocjacyjnej. Skąd reżyserka albo aktorka mają wiedzieć, czym takie zaburzenie się charakteryzuje albo jak powinna zachowywać się taka osoba? Tymczasem w tym filmie we wszystko uwierzyłam.
„Fuga” przedstawia bohaterkę, jakiej dawno nie widziałam w polskim kinie. Postępuje w życiu w zgodzie ze sobą, a to dla mnie wyraz największej kobiecej siły.
To prawda, Alicja decyduje się ostatecznie na krok, za który ją podziwiam. Nie wiem, skąd znalazła w sobie tyle siły. Ja chyba bym się na to nie zdobyła. A jeśli już zdecydowałabym się tak postąpić, to pozostałaby we mnie wielka rana... Zastanawiam się nad tym, co Alicji przyniesie droga, którą wybrała. Zrozumiałabym ją, gdyby wróciła.
A co tobie daje siłę?
Myślę, że związek moich rodziców. Rozwijali swoje pasje i jedno drugiego nigdy nie hamowało. Pamiętaj, że pobrali się w końcu lat 50., a wtedy – szczególnie na Śląsku, gdzie mieszkali – podejście do kobiet, które są matkami i jednocześnie chcą się rozwijać oraz pragną wolności, nie było takie oczywiste. Tata rozumiał mamę. Także ja miałam w domu dużo wolności.
Która scena poruszyła cię najmocniej?
Najbardziej poruszająca oraz prawdziwa okazała się dla mnie scena, w której Alicja wsiada na statek z synem. Bawią się razem, żeglują. A później ona odpływa...
Mnie najbardziej podobała się scena tańca Alicji z Krzysztofem, gdzie widać, że ich ciała pamiętają siebie nawzajem. Ale też scena seksu, gdzie to ona jest górą. To pokazuje dużą zmianę społeczną.
Ta scena pokazuje, że Alicja wyzwoliła się z oczekiwań narzucanych jej przez społeczeństwo, o których mówiłaś wcześniej. To smutne, gdyby rzeczywiście musiało dochodzić do tak ekstremalnych sytuacji jak wypadek czy utrata pamięci, żeby kobiety mogły od- naleźć siebie, dyktować warunki w życiu czy akcie seksualnym. Alicja zrozumiała, że niepamięć pozwala jej nie wracać do dawnej Kingi, z którą nie czuła się dobrze. Ona ewidentnie nie chce pamiętać swojej przeszłości. To jej wyjście z tej sytuacji. W tym sensie każdej z nas życzę takiej fugi.
Grażyna Torbicka: dziennikarka, krytyk filmowy, dyrektor artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham Kino” TVP2
Martyna Harland: autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2
Coaching DLA AKTORA
Moja praca z Gabrysią Muskałą polegała na tym, żeby bezpiecznie przeprowadzić ją przez mocne doświadczenia, w których spotykała się z nieznanymi częściami siebie. Pracowała z kobiecymi archetypami, energią zwierzęcą i konfliktem wewnętrznym jako pierwotnym obrazem sceny wypadku. Przechodziła wewnętrzne procesy śmierci i narodzin. Podążała za impulsami płynącymi z ciała, rozwijała je, przekraczając swój lęk i wstyd. Krok po kroku zdejmowała z siebie warstwy nawyków, manier czy mechanizmów obronnych, które często ograniczają aktora w pracy. Ćwiczenia tworzyłam, podążając za procesem Gabrysi. Pracowałyśmy z jej snami, wspomnieniami, obrazami wewnętrznymi bądź sygnałami z ciała, później także z wykorzystaniem scen ze scenariusza. To wszystko są narzędzia, którymi się posługuję, ponieważ zarówno twórczość, sny, jak i sygnały z ciała są przejawem naszej nieświadomej energii.
Anna Skorupa coach i trenerka aktorska, www.annaskorupa.pl
Źródło: magazyn Sens, styczeń 2019 rok