O seksie w polskim i zagranicznym kinie, swoich ulubionych filmowych scenach erotycznych oraz o tym, jak przetrwać nudę i przewidywalność w związku, w rozmowie z prof. Zbigniewem Lew- Starowiczem, Martyna Harland.
Porozmawiajmy o bijącej rekordy popularności książce „50 twarzy Greya”, na jej podstawie powstaje właśnie film
Ta książka wcale nie odpowiada kryterium wielkiego bestsellera erotycznego. Jedna z najnudniejszych książek, jakie czytałem na ten temat i zupełnie nie rozumiem zachwytu wokół niej. Przebrnąłem przez pierwsze pięćdziesiąt stron, zaczyna się jak każdy typowy harlequin…
Jaką literaturę i filmy zaleca Pan swoim pacjentom w ramach ożywienia życia seksualnego?
To zależy od pary. Jeżeli para jest sadomasochistyczna, to także inspiruje ich sadomasochizm, w pornografii czy literaturze. Jeżeli parę łączy miłość typu romantycznego, to będą ich inspirowały innego typu filmy i książki. Każdy szuka tego, co jest do niego podobne. Jeżeli kobieta nie znosi tzw. ginekologicznego seksu, to nie będzie też interesować się pornografią, czy też czytać mocnych opisów scen seksualnych jak u Doroty Masłowskiej, tylko wybierze coś subtelniejszego. A jeżeli kobiecie odpowiada seks ginekologiczny i każdy centymetr pochwy jest dla niej wielkim wrażeniem, to wybiera mocniejsze filmy i literaturę. Zgodnie z upodobaniami, a seksuologowi nic do tego.
Kto preferuje seks sadomasochistyczny. Z czym to się wiąże?
Taki seks zawsze wiąże się z uwarunkowaniami z wczesnego dzieciństwa. Tam ma swoje korzenie. Musimy zrobić ważne rozróżnienie na ten prawdziwy, pełnokrwisty seksu sadomaso, z całą otoczką upokorzenia i władzą nad drugą osoba, od zwykłej zabawy w ten seks. Zakup kajdanek w sklepie erotycznym, to nie jest jeszcze seks sadomaso.
Dlaczego sceny seksualne w polskim filmie są na tak niskim poziomie. Filmowcy walczą z własnym wstydem?
Myślę że tak, po pierwsze twórcy i ich własne bariery. Nie potrafią przełamać własnych oporów. Poza tym pozostaje kwestia tego, na ile mogą się zgodzić polskie aktorki i aktorzy. Myślę, że Pani Szapołowska nie poszłaby w takich scenach na całość. No i jeszcze, istnieje ta polska katolickość, z silną pozycją Kościoła w Polsce. Reżyserzy nie chcą się narażać na potępienie i procesy itd. Gdy film jest zagraniczny, to można go skrytykować i powiedzieć, że zalewa nas zgnilizna moralna z Zachodu. Ale rodzima produkcja?
Co nowego można powiedzieć o seksie w filmie. Teatr niedawno odkrył erotyzm ludzi starszych.
Sądzę, że film także powinien pokazać, że namiętność, miłość, czy zazdrość, nie znają granic, również tych wiekowych. Sceny seksualne w wykonaniu ludzi starszych nie ogląda się najlepiej. Seks kojarzy się nam raczej z młodym, atrakcyjnym ciałem. Dlatego jest to trudne, bo może pojawić się dyskomfort estetyczny. Sądzę jednak, że powinno się pokazywać więcej namiętności i pożądania, które w nas drzemią. To jest bardzo trudne do pokazania, bo o ginekologię jest tu łatwiej.
Są erotyczne sceny zupełnie pozbawione seksu
I to jest trudniejsze do pokazania, i do odtworzenia. W scenach typowo seksualnych śmieszy mnie to, że zarówno w filmach polskich, jak i zagranicznych seks sprowadza się do stosunku pochwowego, czasami oralnego.. a przecież większość kobiet osiąga podniecenie i orgazm na drodze stymulacji łechtaczki. W którym filmie to pokazują?
To jest maczyzm
Tak, to jest męska konwencja, seks z męskiego punktu widzenia. Kobieta szybko podnieca się pod wpływem mężczyzny i zawsze osiąga satysfakcję w stosunku pochwowym. Jest to nieprawdą, bo tylko część kobiet ma orgazm na tej drodze.
A kobiecy punkt widzenia. Takie filmy są bardziej sensualne, liczy się atmosfera, fabuła?
Mało jest tego typu filmów, kobiecy seksualizm się nie przebija.
Dlaczego?
Większość reżyserów, scenarzystów, producentów, to mężczyźni. Filmy są też produkowane dla określonych odbiorców. Generalnie męski punkt widzenia rządzi. Jest to taki bezkrytycznie przyjmowany i powielany szablon
Pana ulubiona scena erotyczna w filmie?
Scena z Desperado, kiedy Salma Hayek pochyla się nad Banderasem. To są piękne sceny. Erotyzm emanujący z twarzy. No i oczywiście „Nagi instynkt”, gdzie Sharon Stone panuje nad płcą męską, to jest erotyzm trochę wyzywający. Takie sceny zostają w pamięci na długo.
W najnowszym filmie Café de Flore pokazany jest koniec miłości w związku dwojga ludzi. To długotrwały proces, ale czy możemy być nieświadomi tego, że nasza miłość do drugiej osoby wygasa?
Nie, sygnały są bardzo czytelne, tylko się ich nie zauważa. Na przykład z powodu złudnego poczucia bezpieczeństwa, tak jest w wielu związkach małżeńskich, gdzie jest dwoje wierzących ludzi, którzy mają ślub kościelny i to jest ich recepta na przetrwanie. Mają złudne przeświadczenie iż są już bezpieczni do końca życia i nic ich nie zaskoczy. Albo też druga osoba uchodzi za porządną – taką, która na pewno nas nie zdradzi. Wtedy nie odbiera się tych sygnałów ostrzegawczych.
Bohaterka w tym filmie ma rozpaczliwą potrzebę zrozumienia, dlaczego jej małżeństwo się rozpadło. I co robi? Zaczyna wierzyć w koncepcję o reinkarnacji. Dopiero wtedy, jest w stanie dać sobie z radę z własnym bólem po stracie
I dobrze. Nasze zdrowie psychiczne w dużym stopniu zależy od mechanizmów obronnych. Gdyby ich zabrakło, byłoby nam w życiu bardzo trudno. Musimy jakoś zracjonalizować, wytłumaczyć sobie nasze porażki. Natomiast na kanwie tego, co Pani mówi, zawsze było dla mnie zaskakujące jak ludzie potrafią żyć razem kilkadziesiąt lat, zupełnie siebie nie znając..
Niektórzy żyją razem na zasadzie sprawnie funkcjonującej organizacji
Tak, proza życia. Ale wie Pani, oni rozmawiają, śmieją się, reagują, chodzą do kina, piją, bawią się, tańczą, współżyją etc. ale tylko z częścią tej osoby. Ta druga część jest w ogóle nieznana. Oni po prostu weszli w tą relację i dalej nie poszli. Zatem nie przeprowadzali razem głębokich rozmów, nie poświęcali temu czasu i żyją razem na bardzo płytkim poziomie. Dlatego często nie wiedzą dlaczego druga osoba odchodzi, dlaczego ma romans. Gdyby mieli głębszą relację, to by wiedzieli. Przykład z wczorajszego pacjenta. On ma potrzebę seksu codziennie i zawsze o tym mówił. Ona raz na dwa, trzy tygodnie, więc mieli z tym problem. Nie chciał jej zdradzać więc się samozaspokajał. Ona potraktowała to jak zdradę i w ogóle przerwała współżycie z nim. Po pół roku braku seksu znalazł sobie kochankę. Proste? Uznała, że to partner powinien dostosować się do jej potrzeb. Od dawna miała jasne komunikaty – on ma duży popęd ale nie chce zdradzać. Gdyby zaakceptowała jego masturbacje i nie robiła z tego problemu, to związek by jeszcze trwał.
W Pana najnowszej książce „O miłości”, obraz związku który przetrwa wszelkie burze i kryzysy, jest trochę nudny. Największe szanse mają ludzie, którzy nie pożądają w życiu więcej niż mogą mieć?
To co Pani mówi spróbujmy z innej strony przedstawić. Dlaczego większość mężczyzn wraca z romansu do domu?
Bo z kochanką powtarza się ten sam schemat, spadek namiętności.
On wraca do domu, bo tam jest mu dobrze. Jest w znanym sobie, uporządkowanym i bezpiecznym świecie. Natomiast świat z kochanką, to zupełnie nowy świat. Nie wszyscy się na to decydują. Zatem ta uporządkowana codzienność może gwarantować trwałość związku.
Trzeba sobie urozmaicać życie. Można mieć aktywne życie towarzyskie, chodzić do kina, teatru, na randki, urozmaicać sobie seks…
Prof. Zbigniew Lew-Starowicz, polski lekarz psychiatra i psychoterapeuta, ekspert z zakresu seksuologii i konsultant krajowy w tej dziedzinie.
Listopad, 2012.
Wywiad opublikowany na stronie www.kinoterapia.pl