W filmie „Prawdziwa historia” Roman Polański opowiada o relacji pisarki i osaczającej ją czytelniczki. To groźna psychofanka czy alter ego przeżywającej kryzys twórczy autorki? Zagadkę starają się rozwikłać filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland.
Bohaterką filmu „Prawdziwa historia” jest pisarka, Delphine, w której życie wkracza inna kobieta. Kim jest Elle?
Nie tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie... Czy Elle jest fanką ogarniętą obsesją czy może „drugim ja” artystki? Delphine poznajemy, gdy podczas spotkania z czytelnikami podpisuje książki. Ta scena jest dla mnie bardzo mocna: z jednej strony widzimy zachwyt w oczach odbiorców, z drugiej – zmęczone i puste oczy autorki. Film jest skonstruowany tak, że obserwujemy kolejne anonimowe twarze fanów, jednak gdy pojawia się Elle, kamera skupia na niej uwagę i od razu czujemy, że między tymi kobietami coś się wydarzy. Reżyser, Roman Polański, i autor zdjęć, Paweł Edelman, potrafili nadać odpowiedni klimat momentowi spotkania się dwóch spojrzeń kobiet. Ta scena wzbudziła we mnie niepokój i od razu wywołała większą czujność.
Elle wkrada się w łaski Delphine i chce przywłaszczyć sobie jej tożsamość. Dużo mówi się dziś o toksycznych relacjach, wampirach emocjonalnych, stalkerach. Dlaczego niektóre osoby pragną żyć cudzym życiem?
Osoby o słabej konstrukcji psychicznej poszukują wsparcia innych. W tym wypadku może to być wkradanie się i zawłaszczanie życia osoby, którą podziwiamy. W ten sposób wydaje się, że jesteśmy częścią czyjegoś życia, a w ekstremalnym przypadku – nawet tą osobą. Zależy, jak głęboko chcemy wejść w czyjeś życie. I jak bardzo nasza psychika jest zaburzona.
Z którą z kobiet utożsamiłaś się bardziej: z Delphine, której brakuje inspiracji, czy Elle, która odnajduje inspirację w pisarce? Widzisz podobieństwo sytuacji bohaterek w filmie do twoich doświadczeń w życiu?
Tym razem nie miałam potrzeby utożsamienia się z jedną z nich, ponieważ dla mnie to są dwa wcielenia, a nie dwie postaci; nie wiemy, czy Elle istnieje naprawdę. Śledziłam ich historię z zewnątrz, jako obserwator. To słowo wydaje mi się bardzo ważne w kontekście filmów Polańskiego, który buduje swoje historie w ten sposób, że widzowie czują się podglądaczami. Daje nam szansę na doświadczenie voyeuryzmu, a w końcu wciąga swoją opowieścią tak mocno, że nie potrafimy się od tego podglądania oderwać.
Teoretycy filmowej szkoły psychoanalitycznej uważają podstawowy mechanizm percepcji filmowej za voyeurystyczny. Ukryty w ciemności widz może bezkarnie obserwować to, co dzieje się na ekranie. Czerpie z tego niemalże erotyczną przyjemność.
U Romana Polańskiego pojawiło się to już w „Nożu w wodzie”, gdzie relacja między trzema postaciami zbudowana jest prawie bez słów, na podstawie spojrzeń i gestów. Czujemy, że razem z nimi jesteśmy na jachcie, a oni pozwalają nam się podglądać. Ten nastrój powraca w „Dziecku Rosemary”, we „Wstręcie”, w „Au- torze widmo”. We wcześniejszych filmach Polańskiego zawsze pojawia się scena z judaszem w drzwiach. W „Prawdziwej historii” są domofony z ekranem. Gdy Delphine widzi na ekranie Elle i wpuszcza ją do siebie, to już wiemy, że pisarka jest na przegranej pozycji...
Delphine mogłaby być dla Elle prawdziwym autorytetem. A przecież łatwiej jest zmieniać świat i siebie, gdy mamy wzór do naśladowania. Jednak z ostatnich badań IBRiS wynika, że ponad 50 procent Polaków nie ma i nie szuka autorytetów w swoim życiu. Jakie czynniki mogłyby zmienić to nastawienie? Co na przykład mogłoby uzdrowić relacje bohaterek Polańskiego?
Akurat w przypadku Delphine i Elle nie ma możliwości na uzdrowienie relacji, zbudowania jej na cennej wymianie wiedzy i doświadczenia. Jeżeli przyjmiemy, że Elle istnieje, to jej fascynacja ma charakter patologiczny, podobnie jak działo się w filmie „Misery” Roba Reinera, z Kathy Bates w roli głównej.
A co jeśli Elle jest wytworem wyobraźni pisarki?
Oczywiście, może być tak, że Delphine, zmęczona wyjazdami na kolejne spotkania autorskie i odpowiadaniem na maile, marzy o zjawieniu się postaci, która będzie jej alter ego i przejmie obowiązki. Wtedy film ukazywałby diagnozę stanu psychicznego artysty. Równie dobrze mógłby opowiadać o reżyserze, od którego oczekuje się kolejnych sukcesów.
Książka „Prawdziwa historia”, na podstawie której powstał film, zawiera wątki autobiograficzne. Główną bohaterką jest pisarka, której powieść o matce samobójczyni stała się bestsellerem. Jednak sukces ma drugą stronę: pisarka jest nękana anonimami za to, że odniosła sukces kosztem szkalowania rodziny. Przeżywa kryzys twórczy.
Od artysty nieustannie oczekujemy wspaniałych dzieł, a przecież proces twórczy to nie fabryka. Chodzi nie tylko o opowiadanie historii z własnego życia, ale historii, które cię zajmują, są dla ciebie ważne. Nie wiem, czy Polański znalazł się w podobnej sytuacji co bohaterka jego filmu, czy miał podobny kryzys twórczy. On zawsze broni się przed identyfikowaniem jego filmów z jego życiem.
Która scena i wątek w filmie poruszyły cię najmocniej?
Najbardziej poruszyła mnie ostatnia scena. Delphine znów jest na targach książki, jej kolejna powieść odniosła sukces i wielu czytelników czeka w kolejce po autograf. Nagle kamera się oddala i widzimy olbrzymią halę targową, setki stoisk i wydawców, a w każdym z nich siedzi autor i podpisuje swoje książki. Podobnie jest na wielkich targach filmowych w Cannes, na które się wybieram. Wchodzisz na teren targów i widzisz jeden boks, drugi, piąty, dwudziesty... Za każdym filmem stoi reżyser i producent, którzy oczekują z jednej strony sukcesu u publiczności, z drugiej – zarobku. Sztuka filmowa nagle zamienia się w towar. O tym też mówi nowy film Polańskiego, i to trafiło do mnie najbardziej. Wiele razy się zastanawiałam, w jaki sposób reżyserzy znajdują w sobie siłę do tego, by uwierzyć, że to, co robią, pociągnie tysiące widzów.
Czy aż tak mocne zwrócenie się w stronę kobiet to coś nowego u Polańskiego?
Nie zgadzam się z opiniami, że Polański dopiero teraz zwrócił się w stronę tematów kobiecych. Od zawsze robi takie filmy. W„Nożu w wodzie”, „Dziecku Rosemary” czy we „Franticu” wszystko dzieje się przecież wokół kobiety. W „Wenus w futrze” mamy niesamowitą relację reżyser–aktorka. Kobieta przychodzi na zdjęcia próbne i nagle przesłuchanie przeradza się w psychoanalityczny seans, w którym pozycję dominującą zajmuje kobieta. Nawet w „Chinatown”, gdzie widzimy gangsterski świat, to tajemnicza postać grana przez Faye Dunaway buduje nastrój. W twórczości Polańskiego kobiety są nieodgadnione, zaskakujące, kryją w sobie wiele tajemnic.
Oglądając ten film, nie odczuwałam napiecia, do jakiego przyzwyczaił mnie Polański. Wydaje mi się odcięty od emocji, tak jak bohaterka jego filmu, Delphine.
To prawda. Akurat ten film nie niesie za sobą takich emocji, jak chociażby „Rzeź”, który opowiada równie kameralną historię. Zobacz zresztą, kto nakręca cały konflikt w tamtym filmie. Właśnie kobiety, mężczyźni już dawno by odpuścili! Żyjemy w czasach silnych kobiet, które wiedzą, czego chcą. Kobieta i mężczyzna stali się dzisiaj partnerami. W dzisiejszym pojęciu feminizmu chodzi o relację polegającą na rozpoznaniu swoich słabych i mocnych stron i dobieraniu się z drugą osobą na tej podstawie. Na dążeniu do harmonii i uzupełnianiu swoich braków. Mam wrażenie, że „Prawdziwa historia” to film zrobiony przez Polańskiego w oczekiwaniu na realizację kolejnego dużego projektu o tzw. Aferze Dreyfusa, nad którym pracuje od lat.
Jung powiedziałby, że Roman Polański pokazuje w tym filmie animę, czyli kobiecy aspekt swojej psychiki.
Czy Polański odsłonił siebie i pokazał nam dylemat, który psychicznie go teraz trawi? Być może. Każdy artysta w pewnym momencie czuje pustkę. Może najlepszym lekiem na to, żeby wyjść z tego stanu, jest opowiedzenie o tym?
Terapeuci twierdzą, że samo nazywanie, zapisywanie i wypowiadanie problemów pomaga sobie z nimi radzić.
To pozwala uwolnić wszystkie obsesje i lęki, które są dla nas niezrozumiałe i niezidentyfikowane. Przecież znakomity reżyser Jerzy Skolimowski miał 17 lat przerwy w robieniu filmów. W pewnym momencie oddał się innej swojej pasji, malarstwu, i pokazał tam wszystko, co go niepokoiło.
W filmie „Persona” Bergmana również doszło do symbolicznej wymiany osobowości między dwiema kobietami. Aktorka Elisabeth i pielęgniarka Alma to tak na prawdę jedna osoba dwoista psychicznie. My też zakładamy maskę, jakby powiedział Jung – personę, żeby być tacy, jak oczekuje od nas społeczeństwo.
Zakładamy maskę, w której będziemy tacy, jak oczekuje od nas społeczeństwo, albo tacy, jakimi chcielibyśmy być przez społeczeństwo widziani.
Słuchaj... Tak długo rozmawiamy o filmach w kontekście psychologii, że w pewnym momencie może dojść do tego, że ja przejmę twoją rolę, a ty moją...I zobaczymy, co się zdarzy, bo jak u Polańskiego, może się zdarzyć naprawdę wszystko.
Pojęcia z zakresu manipulacji:
INGRACJACJA – proces pozyskania cudzej sympatii, m.in. przez prawienie komplementów, wyrządzanie przysług etc.
AUTOPROMOCJA PRZEZ SKOJARZENIE – kąpanie się w cudzej chwale; kojarzenie własnej osoby z pozytywnymi zdarzeniami lub osobami, odnoszącymi sukcesy.
DYLEMAT LIZUSA – im ważniejsze jest pozyskanie sympatii jakiejś osoby, tym większe szanse, że zdaje ona sobie z tego sprawę.
Źródło: Sens, czerwiec 2018 rok