Jeżeli twoje dziecko przyjdzie do ciebie i powie: „Nienawidzę cię”, nie pomyślisz, że to prawda, tylko zaczniesz się zastanawiać, czy jest niewyspane, a może głodne. W stosunku do dorosłych często tracimy tego rodzaju empatię i zrozumienie – mówi coach Miłosz Brzeziński. Czy grzeczność obroni nas przed chamstwem? Rozmawia Martyna Harland.
Czy doszło dzisiaj do rozpanoszenia się chamstwa? Ludzie narzekają na nie zwłaszcza w sklepach i urzędach... Ludzie od zawsze zachowywali się głupio i źle.
Już w XIV wieku pojawiają się pisma o tym, że ludzie kiedyś byli bardziej kulturalni, a młodzież szanowała starszych. Jeśli zaczynamy myśleć w ten sposób, to najczęściej znaczy, że się starzejemy. Prawda jest taka, że rodzimy się i umieramy niedoskonali. Chamstwo jest w każdym z nas. Ludzie mogą zachowywać się kulturalnie, a jednak trują się nawzajem. Mogą wierzyć w Boga, ale jak pokazuje przykład, w noc świętego Bartłomieja katolicy zabili więcej protestantów niż całe Cesarstwo Rzymskie − chrześcijan.
Ktoś mądry kiedyś powiedział, że straszny będzie moment, w którym zło zostanie pomylone z normą. Jednostkowe przypadki, np. to, że ktoś zachowuje się nie w porządku, sprawiają, że zaczynamy myśleć o tym, że inni również zachowają się w ten sposób. I że wtedy, jeżeli nadal będziemy postępować uczciwie: hamować swoje emocje, myśleć o wspólnocie i ogólnym podniesie- niu jakości życia – to zostaniemy, delikatnie to ujmując, wyrolowani przez system, bo naszym zdaniem tylko my zostaniemy uczciwi.
Z drugiej strony, jednostkowe przypadki uczciwego zachowania powinny przynieść podobny skutek. Jak wynika z badań psycholog Krystyny Skarżyńskiej, chamstwo bierze się właśnie z takiego darwinizmu społecznego. Zero-jedynkowej wizji świata i przekonania, że świat ludzki jest dżunglą, wieczną wojną o przetrwanie, gdzie albo wygram ja i „moi”, albo „oni” – wrodzy, obcy.
Pytanie tylko, czy w związku z tym, tak jak śpiewał zespół Big Cyc, „nasza bieda nas rozgrzesza”? Czy skoro nas okradają, my też możemy okradać? Okazuje się, że zachowywanie się fair nawet wtedy, kiedy jest ciężko, to najcenniejsze „płacidło” w relacjach społecznych.
Zasady dobrego wychowania, czyli tak zwany savoir- -vivre, zakładają, że w naszym zachowaniu bierzemy poprawkę na innych ludzi. Nasza wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Jednak tego rodzaju myślenie wielu osobom wydaje się mocno abstrakcyjne. Żyjemy przecież w czasach, w których mówi się, że to my i nasz pomysł na życie, są najważniejsze. Realizuj swoje marzenia! Odnajdź siebie! Naiwne jest jednak sądzić, że jeśli każdy z nas pomyśli o sobie, to doprowadzi do wspólnego dobra. Fakty przemawiają raczej za tym, że wszyscy jesteśmy zależni od siebie nawzajem. Jak dzieci od rodziców. Dalajlama mówi, że nawet urodzić nie możemy się sami. Co najwyżej umrzeć, jeśli bardzo się postaramy. Potrzebujemy innych ludzi. Nasze samopoczucie, a na- wet szczęście, jest silnie zależne od tego, co czują i jak się zachowują. W związku z tym, nawet dla swojego dobra, powinniśmy zadbać o ludzi, którzy żyją obok nas. Kiedyś to był stały element pracy każdego czło- wieka. Nawet w kulturze zachodniej byliśmy częścią społeczeństwa, a nie pojedynczą wyspą. Savoir-vivre jest taką nakładką na niedoskonałość naszego umysłu. Twój mąż robi ci kawę i za dwudziestym razem serce nie podpowie ci, żeby podziękować, przyzwyczaiłaś się tak, że nawet nie widzisz tej herbaty. A savoir-vivre mówi, że zawsze powinnaś podziękować, a nie zastanawiać się, czy masz ochotę.
Chamstwo to przejaw złego wychowania? Egocentryzmu i niewrażliwości? Braku empatii? Frustracji?
Ludzi jest dzisiaj po prostu wielu i dużo się przemieszczają. Nie wiemy, kto jest „nasz”, a kto „nie nasz”. Nie możemy być przecież empatyczni wobec wszystkich. To byłoby zbyt męczące. Przykładowo dostajesz informację o tym, że ludzie zaginęli w pożarze w Grecji. No i co ty masz z tym zrobić? Stwierdzasz: „O kurwa!”. I tyle. To jest całe twoje zaangażowanie mentalne. Człowiek utwardza się na drugiego człowieka. Newsy, którymi się karmimy na co dzień, są skonstruowane w ten sposób, że budują naszą frustrację. I co my potem mamy z nią zrobić?
Nie potrafimy sobie radzić z frustracją, która rodzi potem agresję. Podobnie, nie radzimy sobie z uczuciem pogardy. Socjolożka Mirosława Marody przeprowadziła ostatnio badania, z których wynika, że toczymy nieustającą grę w gardzących i pogardzanych. Ludzie w Polsce bronią się przed pogardą w zły sposób. Gdy ktoś potraktuje nas źle, odwracamy pogardę i natychmiast znajdujemy grupę, którą sami możemy pogardzać.
Pogarda jest emocją, na którą jesteśmy społecznie wyczuleni. Dlatego w kontakcie z drugim człowiekiem przydałaby się nam niemalże boska miłość. Zrozumienie tego, że każdy z nas toczy swoją wewnętrzną walkę, której nie musimy rozumieć. Chodzi o szukanie tego drugiego dna. Jeżeli twoje dziecko przyjdzie do ciebie i powie: „Nienawidzę cię”, nie pomyślisz, że to prawda, tylko zaczniesz zastanawiać się, czy jest niewyspane, a może głodne. W stosunku do dorosłych często tracimy tego rodzaju empatię i zrozumienie. Tak samo dzieci, jak i dorośli, są po prostu niedoskonali. Poza tym obecna narracja społeczna jest taka, że z obcymi po prostu nie da się dogadać. Nie potrafimy kalki pod tytułem „funk- cjonowanie w rodzinie” przełożyć na ludzi z zewnątrz. Tam są już tylko ci „inni”.
Jesteśmy przekonani, że szczerość i prawda to gigantyczne wartości. Jednak, jeżeli chcemy dobrze żyć z innymi, nie możemy wypowiadać na głos wszystkiego, co przyjdzie nam do głowy. Jeśli pomyślę, że ktoś jest kretynem, to nie znaczy, że powinienem mu o tym powiedzieć.
Jak się powstrzymać, pohamować?
Starożytni Grecy ukuli termin „akrazja”. Chodzi o sytuacje, gdy czujesz, w jaki sposób powinnaś postąpić, jednak w ostatnim momencie podejmujesz inną decyzję. Chcesz być wegetarianką i lubisz warzywa, ale otwierasz lodówkę i jakimś cudem sięgasz po parówkę. A w poło- wie parówki mówisz: „Boże! jak to się znowu stało?”. Często jesteśmy niespójni i niekonsekwentni w naszym zachowaniu. Dlatego Grecy twierdzili, że kultura jest odpowiedzialna za to, żeby cały czas przypominać nam o tym, co ważne. Kultura ma nam pokazywać świat taki, jaki jest naprawdę i życie naprawdę. Po to, żeby ludzie wiedzieli, jak się zachowywać i jak sobie radzić w życiu. Tymczasem współczesny człowiek albo nie konsumuje kultury świadomie, albo inni ludzie poka- zują mu podkolorowane życie na Facebooku. Publiczny przekaz, zamiast łączyć, zaczął nas od siebie izolować.
Brakuje pokazania sytuacji, w których ludzie starają się wyjść poza własne ograniczenia. Pokazania tego, że warto. Psycholog Janusz Grzelak, w swoich badaniach, opisał taką historię: na osiedlu zabrakło wody, więc przyjechał beczkowóz. Przydział na osobę to było nie więcej niż dwa litry. Pytanie: ile litrów weźmiesz? Więcej, mniej – jak sądzisz, co zrobią inni? Najczęściej odpowiadano, że ja wezmę tyle, ile trzeba, ale inni na pewno wezmą więcej.
Zawsze znajdą się ci, którzy będą kombinować. W urzędach w szpitalach, w kolejkach. Chamstwo wynika z władzy? Deprawuje nas władza, nawet ta chwilowa?
Władza, a zwłaszcza ta pozbawiona kontroli, w której nikt nie może tej władzy zwrócić uwagi, deprawuje i masakruje nas mentalnie. Wszystkich.
Plus anonimowość. Jesteśmy chamscy dla pani w sklepie, od której nic nie będziemy już chcieli i której już nigdy nie spotkamy. Anonimowość sprzyja chamstwu.
A także brak konsekwencji społecznej, bo nie zawsze jesteś narażona na ostracyzm społeczny, gdy zachowu- jesz się nieadekwatnie, czyli nie uwzględniasz komfortu psychicznego drugiej osoby. Ludzie przez całą historię świata umierali tam, gdzie się urodzili. Nie można było pójść i powiedzieć: „Ty ruro” do pani w warzywniaku, bo nie tylko ja tam kupuję, ale też kupowała moja matka, babka, będą kupowały dzieci i wnuki. Gdy jesteśmy anonimowi, brak nam intuicyjnych narzędzi do tego, żeby się kontrolować. Większość narzędzi narzuca kultura miejsca, w którym mieszkamy – normy społeczne. W dzisiejszych czasach trudno nam to pojąć, bo przekarmieni jesteśmy kłamstwem „sam sobie poradzę”.
Jak reagować na chamskie zachowania? Nie zniżać się do poziomu, bo cham pokona nas doświadczeniem? A może nie podkulać ogona?
Ważne jest to, że w ogóle zadajesz to pytanie. My przecież powinniśmy już to wiedzieć, ale nie wiemy, więc najczęściej radzimy sobie intuicyjnie, co się nie sprawdza. A powinna to być ogólna nauka społeczna.
Na pewno ludzie lepiej zachowują się, jeżeli ktoś ich widzi. Zatem jeśli ktoś nie wrzuca papierka do kubła i idzie dalej, to wypada mu zwrócić uwagę. Trzeba reagować. Podobnie przekaz publiczny powinien być pełen dobrych przykładów. Nawet takich, że było ciężko, a ktoś wiedział, jak się zachować. My po prostu tacy jesteśmy, obchodzi nas to, co myślą o nas ludzie dookoła, nie chcemy się wyróżniać, więc próbujemy dosięgnąć do norm. Oczywiście istnieje ryzyko, że zwracając uwagę, dostaniesz w cymbał, a spieszysz się do pracy i pytanie, czy chcesz jechać przez pogotowie do tej pracy? Tu wra- camy do pytania: czy jestem gotów poświęcić zęby, żeby społeczeństwo szło w dobrą stronę, a moje życie miało głębszy sens, czy „chrzanić to, moje dzieci potrzebują ojca, to jest większa wartość mojego życia”?
Inna sprawa – nasza kultura osobista wcale nie służy temu, żeby zmienić czyjeś zachowanie doraźnie, tylko trwale. To raz. Dwa: wysyłamy sygnał wszystkim kulturalnym ludziom, że warto się z nami kolegować, bo jesteśmy w porządku i oni powoli potem do nas się garną.
Co jeśli nie jesteśmy tylko obserwatorami? Co gdy ktoś zaatakuje nas nagle w chamski sposób?
Najpierw jest zaskoczenie, a potem rodzi się agresja. Bo agresja rodzi agresję. Agresja jest jak narkotyk: w krótkim terminie udaje, że rozwiązuje problem, potem potrzeba jej coraz więcej, a na końcu następuje katastrofa. Bycie dorosłym polega na tym, że umiesz agresję zahamować. Czujemy impuls, ale potrafimy coś z nim zrobić. Umówmy się: nie wie- my, co siedzi w głowie drugiej osoby. Może być chora i nie wzięła leków. Może jest zła, bo wyrzucili ją z pracy. Każdy ma swój kamyk w bucie, o któ- rym nie wiemy. Często popełniamy taki błąd atrybucji, przyczyny czyjegoś zachowania szukamy w osobie, a nie sytuacji, w której się znalazła. Kłopot polega na tym, że im dłużej będziesz myślała o tej osobie z agresją, tym bardziej tobie to zaszkodzi. Dlatego w niektórych sytuacjach traktowanie innych ludzi jak dzieci jest wskazane.
A jak reagować na chamstwo wewnątrzrodzinne? Odbieranie godności, rozkazywanie, krzywdzące ocenianie?
Terapeuci mówią – odpowiedz sobie na pytanie: jak będziesz się czuła i co byś zrobiła, gdybyś wiedziała, że tej osoby nie da się zmienić? To oczyszcza i przydaje się w najbliższych relacjach. Frustracja na czyjeś chamskie zachowanie wynika z tego, że chcemy coś z tym zrobić. A nie zawsze możemy.
Co nas może uratować? Empatia? Dobre wychowanie?
Owszem. To zawsze. Paradoksalnie może nam też po- móc poczucie wstydu. Bo jeżeli ktoś ci powie coś złego, a ty w akcie agresji go uderzysz, to zrobi ci się wstyd, który niweluje twoją agresję. Będzie ci tak wstyd, że bę- dziesz chciała się pogodzić. Co mogłoby nam pomóc, żeby wcześniej wywołać w nas wstyd? Savoir-vivre i kultura oraz sztuka mogą nas uratować przed byciem chamami, podnosząc poprzeczkę normalnego zachowania.
Największym wrogiem miłości i życzliwości jest pogarda. Nie da się kogoś kochać i gardzić nim jednocześnie. Jest taka bajka o świerszczyku i mrówce. Mrówka całe lato zbierała ziarenka, a świerszczyk grał na skrzypkach. Kiedy przyszła zima, świerszczyk zapukał do domu mrówki i powiedział: „całe lato grałem i nic nie mam, wpuść mnie, proszę, masz przecież dużo ziarenek”. A ona mówi: „Zdychaj z głodu”. I on umarł. Jeśli wygenerujesz w sobie wystarczającą ilość pogardy, to dehumanizujesz drugą stronę i już nie jest ci szkoda. Świerszczyk musiałby zrobić coś takiego, żeby zawstydzić tę mrówkę. Tylko co? Może powinien wsadzić łapkę w drzwi, tak żeby mrówka przycięła mu ją niby przypadkiem. Każdy, kto ma dziecko albo żyje w długim związku, wie zresztą, że tak się czasem dzieje, prawda?
MIŁOSZ BRZEZIŃSKI konsultant w zakresie efektywności osobistej i społecznego rozumienia zjawisk psychologicznych, certyfikowany coach International Coaching Community, wykładowca akademicki, autor książek, w tym „Życiologia”, „Jak pies z kotem” (wyd. Zwierciadło), więcej na www.miloszbrzezinski.pl
CHAMSTWO I UPRZEJMOŚĆ W BADANIACH
Badania Christine Porath z Uni- wersytetu Georgetown pokazały, że komunikat podawany w sposób uprzejmy (w porównaniu do nieuprzej- mego) potrafi zwiększyć subiektywne poczucie bezpieczeństwa o ponad 30 proc. Moje własne badania też to potwierdzają. Nawet jeśli w procesie sprzedaży zachowamy się nie fair, uprzejme wyjaśnianie załatwi sprawę – ludzie dalej chcą utrzymać z tobą relację. Uprzejmość to plaster na rany po zachowaniach głupich, nielojal- nych czy nieetycznych. To także krem ułatwiający wchłanianie wszelkich próśb, ofert i propozycji. Polacy nie są jednak przyzwyczajeni do przyjaznych reakcji innych ludzi. Gdy rozmawiamy po powrocie z wakacji – to niezależnie od tego, skąd kto wrócił, przeważnie możemy usłyszeć „ależ ludzie są tam mili i uprzejmi”. Wygląda na to, że przywykliśmy do nieuprzejmości.
Ta sama Porath w artykule „An Antidote to Incivility” („Antidotum na nieuprzejmość”), opublikowanym na łamach „Harvard Business Review”, opisuje wyniki badań, które wskazują, że zespoły pracowników, w których panowały chamskie zachowania, były mniej efektywne. Dlaczego? Bo chamstwo blokuje przepływ informacji między ludźmi. Wszelkie niegrzeczne zachowania uderzają również silnie w poczucie wartości – ludzie stają się niepewni siebie, nieufni wobec innych. Skłonność do pomagania spada wtedy aż trzykrotnie. Wystarczy jednak wzmacniać normę uprzejmości, aby poprawić poczucie bezpieczeństwa, a tym samym efektywność. To zada- nie dla przywódców i kierowników. Jeśli pewna posłanka, mająca tytuł profesorski, praktycznie każdego dnia obraża publicznie innych i nie spotyka ją z tego powodu kara, można zacząć się niepokoić o dalsze rozsprzestrze- nianie się chamstwa.
Dziesięć lat temu, według CBOS, co trzeci Polak uważał, że jego rodacy są niekulturalni. W tym samym czasie Bogdan Wojciszke oraz Wiesław Baryła opublikowali badania, z których wynika, że Polacy najchętniej rozma- wiają o wysokich cenach, szerzącym się chamstwie i braku moralności poli- tyków. Jesteśmy kulturowo zaprogra- mowani na nieufność w kontaktach, narzekanie na innych i pomaganie tylko swoim. Międzynarodowy ośrodek badawczy Ipsos-MORI przeprowadził kilka lat temu badania na dużej próbie (m.in. z Wielkiej Brytanii, USA, Niemiec, Rosji i Polski). Na tle innych krajów najbardziej niezadowoleni jesteśmy z obsługi w urzędach.
Konrad Maj: psycholog z katedry Psychologii Społecznej USWPS
Źródło: Magazyn Sens, wrzesień 2018r