Każdy z nas może poprawić sobie nastrój, albo go zepsuć, w bardzo prosty sposób - oglądając film. - Ważne jest jednak, by precyzyjnie dobierać obrazy. Wartość estetyczna filmu, albo to, czy zdobył Oskary, nie jest ważne. Liczą się emocje, które wywołuje - przekonuje psycholog Martyna Harland.
- Zawsze oglądam filmy akcji i science-fiction. To mnie odpręża i nie wymaga wysiłku intelektualnego - mówi jeden z słuchaczy Czwórki. - Kiedy jestem smutna, staram się wybierać thrillery - wtóruje mu słuchaczka, a kolejna radzi, by - jeśli już wybieramy komedie - zrezygnować z tych romantycznych, bo one nigdy nie działają.
Martyna Harland, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej jest jednak zdania, że komediami należy "leczyć" wyłącznie niewielkie obniżenia nastroju, na przykład spowodowane jednorazowym sporem z kolegą w pracy. Komedie pomagają nam się zrelaksować. Poważne problemy jednak wymagają już "poważniejszych" rozwiązań.
- Zachęcam więc do tego, by, poprzez film, spotkać się z negatywnymi emocjami, które mamy. Są one nam w życiu potrzebne w takim samym stopniu, jak emocje pozytywne. Nie można ich wypierać - mówi gość "4 do 4" . - Jeśli wybierzemy więc obraz dotyczący ważnego, trudnego problemu, zderzymy się z naszymi lękami i obawami, ale na bezpiecznym, filmowym gruncie.
Lekarstwem na miłosny zawód zaś, zdaniem ekspertki, bywają filmy, których bohaterom… także nie wiedzie się w życiu osobistym. - Istnieje teoria, w myśl której świadomość, że inni mają gorzej niż my nas buduje i poprawia nam nastrój - tłumaczy Harland. - Czujemy się lepiej, gdy widzimy, że inni mają w życiu jeszcze większe problemy.
Polskie Radio Czwórka, marzec 2014. Link do posłuchania całej audycji: